poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Top5: Black River


Black River to grupa, a właściwie nawet supergrupa, która ma za sobą krótki, ale za to bardzo udany żywot. Zespół rozwinął działalność w 2008 roku wydając płytę nazwaną po prostu „Black River”. Kilkanaście miesięcy po debiucie ukazał się krążek „Black’n’roll” a zwieńczenie dotychczasowego dorobku stanowi album „Trash” z grudnia 2010 roku. To ostatnie wydawnictwo to zresztą raczej kompilacja, na której obok numerów odrzuconych podczas poprzednich sesji nagraniowej znalazły się nowe interpretacje starszych kawałków i fragment występu z koncertu w stołecznej Stodole.


Tyle, jeśli chodzi o oficjalne wydawnictwa, ale choć skład Black River tworzyli muzycy działający aktywnie w innych kapelach to grupa dosyć intensywnie koncertowała. Udało mi się zobaczyć ją na żywo jesienią 2009 roku w Toruniu, gdzie była jednym z suportów… Behemotha. Ekipa Macieja Taffa mocno odstawała wówczas stylistycznie od kolegów, z którymi dzieliła scenę. Większość czytelników pewnie doskonale się orientuje, ale dla formalności wspomnę jeszcze, że chociaż w zespole udzielali się np. Orion i Daray to Black River zdecydowanie najbliżej do klimatów stoner rocka. Ciekawa to była formacja, grająca na dużym luzie i z charyzmatycznym, doskonale rozpoznawalnym wokalem. Tym bardziej szkoda, że nic nie zapowiada, że zbyt szybko usłyszymy ponownie wspomnianego Macieja Taffa. To właśnie problemy zdrowotne wokalisty sprawiły, że w 2010 roku działalność zakończyło BR oraz drugi zespół frontmana grupy – Rootwater.



Punky Blonde – numer z debiutanckiej płyty. Nie może tu być mowy o jakimś docieraniu składu, bo muzycy wcześniej w prawie identycznym składzie tworzyli Neolithic. Mocny kawałek z poruszającą ścianami partią perkusji w refrenie. Chyba właśnie ten mocny kontrast między opanowanymi zwrotkami i wybuchowym refrenem jest tu najlepszy. No i jeszcze całość ma taki groove, że aż miło. 


Fight – inny klimat niż w poprzednim kawałku. O ile tam dostawaliśmy szybki strzał to tutaj możemy usłyszeć typowy koncertowy szlagier. Skandowane wstawki i chóralny śpiew a capella sprawdza się doskonale na żywo. Gdybym miał wybrać jeden najlepszy numer byłby to pewnie „Fight”. Black River gra tu bardzo dojrzale, a kompozycja jest naprawdę złożona jak na tą grupę.


Isabel – odpowiednik „Punky Blonde” z płyty numer dwa. Słychać jednak, że o ile na pierwszym krążku było jeszcze trochę niepewności i przynajmniej mi nie do końca podchodziło brzmienie to tutaj wszystko zgadza się idealnie. 


Black’n’roll – a to z kolei świetna wizytówka zespołu. Numer oparty na prostym riffie momentalnie wpada w ucho i jest chyba najbardziej przystępny ze wszystkich, jakie stworzył zespół. Całość dopełnia melodyjna solówka. Jak widać w prostocie siła . I wiedzą o tym nawet takie tuzy jak muzycy, którzy, na co dzień łomoczą w Behemocie czy Dimmu Borgir. Na marginesie, świetny pomysł z teledyskiem do utworu, który ukazuje fanów grających omawiany kawałek. Swego czasu zespół zorganizował akcję umieszczając w Sieci tabulaturę do „Black’n’roll” i zapraszając fanów do współpracy. Efekty można zobaczyć samemu.


Young’n’drunk – blackriverowa ballada. Chyba najspokojniejszy numer, jaki można usłyszeć w wykonaniu tej kapeli. Pomysłów zespołowi nie brakuje i jak widać panowie nie muszą grać wszystkiego na jedno kopyto, bo spokojne granie też wypada przekonująco. Na plus postawa Taffa, który ze swoim mocnym głosem udowadnia, że każdy (no może prawie)  może zaśpiewać lekko i melodyjnie.

P.S. Tym razem dwa bonusy. 


Jumping Queenny Flash – jak zwykle covery zostawiam na koniec, chociaż w tym przypadku wahałem się czy nie podmienić tym kawałkiem ostatniego numeru. W końcu nie jest to zwykły cover, ale połączenie aż dwóch utworów.


Jak widać powyżej w zestawieniu brakuje reprezentanta „Trash”. Nie ma, co ukrywać płyta mocno odstaje poziomem od tych z 2008 i 2009 roku. Warto jednak zwrócić uwagę na dwie specjalne wersje „Free Man”. Lepiej wypada moim zdaniem dosyć surowa aranżacja akustyczna. Wykonanie orkiestrowe trochę jak dla mnie przesłodzone.

Czekam na Wasze ulubione kawałki od Black River!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz