poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Top5: Machine Head


Dzisiejsza edycja Top5 zaskakująco punktualnie, bo kiedy wrzucam ten tekst  wciąż jeszcze mamy poniedziałek. Tym razem pora na zespół zagraniczny i preferujący zdecydowanie cięższe brzmienia niż obecny w poprzednim tygodniu Jelonek. Mowa oczywiście o Machine Head, który już od prawie dwudziestu lat dzielnie trzyma się na scenie, a co więcej, jak donosi Wiki, jest jedną z ekip, która położyła podwaliny pod nurt zwany groove metalem. W dosyć już długiej karierze grupy z Oakland trafiały się albumy lepsze i gorsze.  Jednak zdecydowanie przeważały te pierwsze, tak więc jest z czego wybierać utwory do dzisiejszego zestawienia. 


Davidian – trudno dziwić się, że czwórka z Kalifornii z miejsca zyskała sympatię metalowych maniaków skoro już na dobry początek serwuje takiego kopa. Zabójcze wejście, a potem jest już tylko lepiej. Zespół imponuje doskonałym wyczuciem udowadniając, że krótka pauza może zdziałać więcej niż kostkowanie szesnastek w zabójczym tempie. 


The Blood, The Sweat, The Tears – najlepszy kawałek z trzeciej studyjnej płyty MH. Utwór warty uwagi dla osób, które interesują się historią zespołu. Osobisty tekst Robba Flynna, który opisuje tu swoje problemy z … bulimią. Generalnie, jeśli ktoś lubi poznawać szczegóły metalowego stylu życia to losy Machine Head będą dobrą lekturą. Wystarczy wspomnieć, że jeden z gitarzystów wyleciał ze składu po tym jak jego problemy narkotykowe doprowadziły do tego, że potrafił podczas koncertu grać inny numer niż koledzy na scenie. 


Imperium – złote czasy Machine Head. Większość fanów za najlepszy krążek uznaje “The Blackening”, ale mi bardziej podchodzi „Through The Ashes Of Empires”. „Imperium” cenię chyba przede wszystkim za niesamowity wstęp, który po spokojnym początku przechodzi we wściekłe granie. Idealnie sprawdza się, jako otwieracz koncertów.


Days Turn Blue To Gray – rozkręca się dosyć niemrawo, ale na uwagę zasługuje ciekawe brzmienie głosu Flynna, który śpiewa łagodniej niż zwykle i co może trochę zaskakuje, wychodzi mu to bardzo dobrze. 



Aesthetics Of Hate – chciałem być chociaż trochę oryginalny i przez dłuższą chwilę zastanawiałem się czy na ostatnie miejsce nie zasługuje bardziej „Beautiful Mourning”. Ostatecznie posłuchałem obu kawałków, jednego po drugim i wynik mógł być tylko jeden. Jakkolwiek bardzo lubię „Beautiful Mourning” to solówka z „Aesthetics Of Hate” nie pozwala się wahać.

Czekam na Wasze typy!

5 komentarzy:

  1. Widzę, że zdecydowanie króluje u Ciebie nowsza twórczość:) To coś ode mnie ale bez opisów (późno już i mi się nie chce;):
    None But My Own
    I'm Your God Now
    Imperium
    A Farewell To Arms
    Z 5 utworem mam problem. Wybrałbym coś z The More Things Change ale w kolejce jest jeszcze Descend The Shades Of Night, Wolves i jeszcze parę innych także to miejsce zostaje wolne:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nowsze płyty mam o wiele bardziej osłuchane i stąd taki wybór ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dwa pierwsze albumy totalne zniszczenie i moc!
    The Blackening bardzo dobry.
    Ostatniego nie słyszałem.
    Resztę zaorać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Through The Ashes Of Empires" nie orać! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie:) Ale TBR i Superchargera mogłoby nie być i świat niewiele by na tym stracił;) Co do 2 pierwszych krążków to 100% poparcia - miazga totalna:)

      Usuń