środa, 8 sierpnia 2012

Top5: Jelonek



Gdybym na szybko miał wybierać najlepszego według mnie instrumentalistę rockowo-metalowego w Polsce to podejrzewam, że mój wybór nie padłby wcale na jakiegoś gitarzystę czy perkusistę (a tych mamy, co najmniej kilku na poziomie światowym) a na skrzypka. Wydawałoby się, że to dosyć dziwny wybór biorąc pod uwagę, że skrzypce raczej słabo kojarzą się z cięższymi brzmieniami. Jeśli jednak ktoś, choć raz zetknął się z twórczością Michała Jelonka, to mam nadzieję, że taka decyzja nie budzi już tak dużych wątpliwości.


 A na muzykę, w której „maczał palce” ten instrumentalistę natchnąć się naprawdę łatwo. Wystarczy sięgnąć chociażby po nagrania Ankh, Huntera czy jeszcze kilku grup, w której nasz dzisiejszy bohater udzielał się w mniejszym lub większym stopniu lub odwiedzić, któryś z letnich festiwali albo juwenalia jakiegoś większego miasta. Jeśli chodzi o występy na żywo, to Jelonek ostatnimi czasy robi prawdziwą furorę. Nie dziwię się zresztą temu i choć miałem do tej pory słuchać jego gry tylko raz, podczas zeszłorocznych Ursynaliów, to zawsze i wszędzie będę powtarzał, że Jelonek wielkim muzykiem koncertowym jest. Najlepiej przekonać się o tym osobiście.

Pora jednak przejść do tematu i zająć się tym, co dziś najważniejsze, czyli solową twórczością skrzypka. Żeby grać świetne koncerty potrzebny jest świetny materiał. Jak na razie dyskografia zdobywcy Złotego Bączka z 2010 roku przedstawia się dosyć skromnie i składa się jedynie z dwóch albumów. Jest jednak, w czym wybierać, a kompletując dzisiejsze zestawienie posłużę się pewnym kluczem w doborze utworów. Podczas słuchania zwróciłem uwagę, że to, co wyróżnia twórczość Jelonka to niesamowita zdolność do operowania szeroką gamą emocji. W muzyce skrzypka doskonale czuć nastrój, jaki ona niesie. Może po części to kwestia zastosowania takiego, a nie innego instrumentu, ale mi podczas słuchania zawsze towarzyszy cała gama emocji, która zmienia się w zależności od utworu. Dziś odmalujemy kilka z tych klimatów zawartych w muzyce.



„Akka” – orientalno-podnośnie – utwór z pierwszego krążka artysty zatytułowanego po prostu „Jelonek”. Chociaż numer ten trwa niespełna trzy minuty to jest w nim coś monumentalnego. Czuć też w nim jakby pewną nutę tęsknoty.



„Mosquito Flight” – eklektyczno-energetycznie – z tego numeru w głowie najbardziej zapadają mi dwa motywy. Pierwszy z nich to zagrywka wyjęta jakby wprost z jakiegoś irlandzkiego folku – żywa i z porywającą energią. Drugi to pojawiający się mniej więcej w połowie spokojny motyw przypominający utwory grane w międzywojennych klubach. O dziwo takie zestawienie się ze sobą nie gryzie.



„Old Sorrow” -  spokojnie – na początku chciałem określić ten utwór, jako melancholijny, ale to byłby spory błąd, bo raczej nie ma tu smutku, a właśnie wszechobecny spokój. Dźwięki płyną przed siebie wolno i ospale i właściwie to byłoby dosyć sielsko, gdyby nie pewna nutka napięcia pojawiająca się gdzieś z tyłu głowy.



„SchizoFerret” – obłędnie – to chyba ten klimat, który najlepiej sprawdza się pod sceną. Taki utwór aż prosi się o „wężyki” czy „ścianę” i porywa do zabawy samym swoim tempem i zakręconymi melodiami.



„Funeral Of Provincial Vampire” – strasznie – tu ponownie na początku jest spokojnie, ale już od pierwszych dźwięków budowane jest napięcie, które z czasem doprowadza do finału w postaci zakręconych pasaży wygrywanych przez Jelonka.

P.S
Na koniec mały bonus w postaci coveru wykonywanego na koncertach. Klimaty imprezowe - chociaż może nie aż tak jak prezentowany w top5: covery - Daddy Cool.


Czekam na Wasze typy!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz