Zastanawiałem się ostatnio, w jaki sposób urozmaicić trochę treść Rockomotive. Przeglądając różne strony, doszedłem do wniosku, że dobry blog musi wyróżniać się dobrym cyklem. W niektórych sytuacjach nie zaszkodzi być odrobinę mainstreamowym, więc po takich przemyśleniach zabieram się do czynu i zapraszam do czytania pierwszej ( i mam nadzieję, że nie ostatniej) serii, jaka będzie przewijać się w moich wpisach. Założenia są bardzo proste. Rozpoczynając od dziś, w każdy kolejny poniedziałkowy wieczór na Rockomotive będzie pojawiać się notka zatytułowana Top5. Każdy kolejny odcinek będzie poświęcony jednemu zespołowi i będę w nim prezentował pięć najlepszych moim zdaniem kawałków danej grupy. Jeszcze kilka wyjaśnień i przechodzimy do rzeczy. Wybrałem akurat taką liczbę żeby nie zanudzić Was wyliczeniami kolejnych numerów, a z drugiej strony, chociaż nazwa Top5 zobowiązuje to zastrzegam sobie, że czasami mogę nie poradzić sobie z wyborem zaledwie pięciu kompozycji i mogą pojawiać się pewne bonusy.
Po głębokim namyśle, jaki zespół wystarczająco pasuje, aby
jako pierwszy pojawił się w moim cyklu jak już pewnie zauważyliście padło na
U2. Nie był to wybór przypadkowy. Irlandczycy należą do mojej ścisłej czołówki
lubianych zespołów a ponadto mam do nich szczególny sentyment. To właśnie U2
było jednym z pierwszych rockowych zespołów, jakie słuchałem w czasach
podstawówki. Pamiętam, że znalezione w kolekcji rodzicieli All That You Can’t
Leave Behind zrobiła na mnie ogromne wrażenie i przesłuchałem tą płytę chyba
kilkaset razy. Największym przeżyciem był jednak fragment koncertu Live form
Slane Castle, jaki pojawił się w telewizji w Sylwestra nie pamiętam już,
którego roku. Wtedy właśnie postanowiłem, że muszę mieć taką kurtkę jak Bono
oraz obowiązkowo kolczyki. Na szczęście tego drugiego zamiaru nie udało mi się
zrealizować, ale fascynacja zespołem rozpoczęła się na dobre i wkrótce przyszła
pora na zapoznanie się z klasycznym dorobkiem zespołu.
P.S Kolejność utworów
na liście przypadkowa
1.
Elevation – kawałek ze wspomnianej już All That Can’t You Leave Behind. Ma
dla mnie szczególne znaczenie głównie ze względu na to, że to chyba właśnie
teledysk do tego utworu, użytego w pierwszym Tomb Riderze zwrócił moją uwagę na
U2. Poza tym na płycie z 2000 znalazłoby się jeszcze kilka utworów, które
mogłyby zapełnić ten top, ale niech Elevation będzie reprezentantem tego
krążka.
2. Bad – to z kolei numer, który poznałem już wiele lat po
jego powstaniu. Nie jest to największy przebój z The Unforgettable The Fire,
ale zespół wielokrotnie wykonywał go na koncertach. Podoba mi się prostota tej
kompozycji, która pozwala skupić się na świetnym wokalu Bono- zawsze lubiłem
jego wokalizy a tu jest ich doskonała dawka.
3. One – nie ma, co się rozpisywać. Zdecydowany klasyk,
który zna chyba każdy. Muszę przyznać, że zanim wziąłem się za tłumaczenie
tekstu podobnie jak wiele osób podświadomie wmawiałem sobie, że to cudowny
kawałek miłosny, tymczasem jak przyznał, w którymś wywiadzie sam Bono, wymowa
One jest zupełnie inna.
4. Who’s
Gonna Ride Your Wild Horses – miałem tutaj spory dylemat. Mocno wahałem
się czy nie umieścić tu Until the End of the World. Ostatecznie padło na
spokojniejszy kawałek. Nie muszę chyba mówić, że Achtung Baby to mój faworyt w
dorobku U2?
5. Angel of Harlem – pięć utworów to zdecydowanie za mało.
Myślę, że spokojnie mógłbym wymienić tu dwa razy tyle kompozycji. Skoro jednak
miało być pięć to ok. Angel of
Harlem wygrało z When Love Comes to Town (świetny duet z B.B. Kingiem). Na korzyść pierwszego z utowrów
przemawia wpadająca w ucho melodia i pogodny klimat- miło posłuchać tego
kawałka z rana. Poza tym warto zwrócić uwagę na wersję akustyczną utworu, którą
zespół często prezentował na koncertach.
Trochę wstyd, że nie ma ani słowa o takich numerach jak
Sunday Bloody Sunday albo Where The Streets Have No Name, ale skoro miało być
pięć to staram się tego trzymać. Poza tym każdy pewnie zna te największe
przeboje U2, a moim zamysłem jest też przedstawienie czegoś mniej popularnego- chociaż
z drugiej stronu nie starałem się na siłę wrzucać mniej popularnych kawałków-
jest tutaj to, co pierwsze przyszło mi do głowy. No dobra, jeszcze mały bonus.
Wiem, że cover, ale fantastyczne wykonanie:
Czekam na wasze typy najlepszych/ ulubionych kawałków U2.
Faktycznie ciekawy cykl się zaczyna:) Taki akurat do zgapienia ale nie będę plagiatował:) Moja piątka chronologicznie:
OdpowiedzUsuń- Tomorrow - magiczny klimat, początek w stylu filmów o Robin Hoodzie, a dalej też jest niesamowicie.
- Drowning Man - chyba najbardziej klimatyczny utwór obok Bad
- Like A Song - przede wszystkim emocje Bono w drugiej połowie utworu.
- The Unforgettable Fire - jeden z najbardziej niedocenionych utworów U2 i jednocześnie jeden z najpiękniejszych, genialny początek.
- Bad - moim zdaniem najlepszy utwór grupy, zero schematów, budowanie napięcia. Piękna rzecz.
Lista rezerwowa:
- Who's Gonna Ride Your Wild Horses - coś w sobie ma ten utwór:)
- Wire - fajna, nerwowa gitara i mocno wyciągnięty bas.
- Surrender - też coś w sobie ma, przede wszystkim świetny początek.
A moimi faworytami są War i Unforgettable Fire. Późniejszych krążków słucham zdecydowanie rzadziej, tych najnowszych prawie w ogóle