Dziś nadarza się dobra okazja żeby trochę ponarzekać. Wracając
do domu postanowiłem wstąpić do Empiku żeby zaopatrzyć się w najnowszą płytę
Soulfly. Enslaved miała swoją premierę trzynastego marca, więc nie spodziewałem
się większych problemów z dostępnością albumu. Ekipa Maxa Cavalery ma już swoją
renomę, a samo wydawnictwo cieszyło się sporym zainteresowaniem już od długiego
czasu, stąd liczyłem, że sieć potraktuje tą pozycję priorytetowo i dostarczy na
półki zaraz po premierze. Niestety okazuje się, że osoby kierujące działem
muzycznym rozumują zupełnie inaczej niż ja. Po bezowocnych poszukiwaniach na
regałach udałem się do działu info i tam spotkało mnie niemałe zaskoczenie. Pan
z obsługi poinformował mnie, że jak na razie płyta nie pojawiła się w żadnym z
warszawskich salonów i w sumie to jeszcze dokładnie nie wiadomo czy Enslaved
będzie dostępna w Empiku. Po pewnym czasie (spektakularne odkrycie!) Pan odkrył,
że płyta jest dostępna w przedsprzedaży na stronie internetowej, jednak, co już
mniej optymistyczne, zamówienia będą realizowane dopiero po dwudziestym marca.
Nie jestem specem z dziedziny dystrybucji płyt, ale przecież
Polska nie jest jakimś zadupiem, gdzie nie można sprawnie sprowadzić świeżo wydanego
albumu. Dziwi mnie, że Empik w ten sposób podszedł do sprawy, bo przecież dni
bezpośrednio po premierze to najlepszy okres na sprzedaż albumu, kiedy fani po
intensywnej kampanii reklamowej szukają zapowiadanego dzieła na pułkach
sklepowych. Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby takie osoby, znudzone czekaniem,
postanowiły nabyć wybraną płytę w mniej legalny sposób. Nie chcę w tym miejscu
usprawiedliwiać ściągania płyt z Sieci, ale takie okazje prowokują do tego, pokazując
pewną ignorancję wobec odbiorcy. Tymczasem moim zdaniem to właśnie owa „druga
strona”- poczynając od samych artystów, przez wydawców, dystrybutorów i
sprzedawców, powinna starać się dotrzeć do fana i wykazać swoje zaangażowanie.
Co ciekawsze nie jest
to pierwsza taka sytuacja, z jaką miałem do czynienia. Prawie dokładnie rok
temu identyczna kwestia powstała w momencie premiery… Blunt Force Trauma
autorstwa Cavalera Conspiracy, kiedy przez długi czas po premierze płyty wciąż
brakowało w Empiku. Węszyciele spisków z pewnością wyczuliby tu jakąś zmowę przeciw
Brazylijczykowi, jednak faktem jest, że Empik nie przykłada się specjalnie do
wydawnictw metalowych. Szkoda, że sytuacja wygląda w ten sposób, bo wydawałoby
się, że od największej i najpopularniejszej sieci oferującej sprzedaż płyt
można oczekiwać czegoś więcej.
Z nimi tak jest często. Szybki przykład: Death Magnetic Mety. Do mnie płytka w wersji deluxe dotarła z Niemiec dzień po premierze (i zapłaciłem za nią z przesyłką niecałe 40zł) podczas gdy koleś na swojego preordera czekał jeszcze ponad tydzień i wydał 60zł:) Zauważ, że ten sklep jest nastawiony na muzykę innego typu: np. taka Lana Del Rey czy Gotye bardzo szybko pojawili się w salonach bo jest to produkt zdecydowanie bardziej nośny od zespołu Maxa. Ja tego książkowo-muzycznego trolla omijam szerokim łukiem, zdecydowanie wolę MM i S (chociaż akurat Soulfly o wiele tańszy tam nie był) i do E chodzę w ostateczności jak już nawet w internecie czegoś nie mogę znaleźć. Bo zazwyczaj z internetu z przesyłką jest taniej niż u nich na miejscu. A jeśli coś pojawi się u nich w promocji to możesz być pewien, że gdzieś indziej jest jeszcze taniej;) A mnie szlag trafia jak patrzę, że ludzie w Stanach na amazonie mogą dostać Enslaved za niecałe 9$ (w sieci bestbuy za 10$), w Anglii za 9 funtów a u nas zdziera się z ludzi 55zł za deluxe...
OdpowiedzUsuńbtw. dodałem Cię do polecanek w RSSach:)
Dzięki za podpowiedz;) Nawet nie pomyślałem żeby szukać Soulfly w tych sieciówkach. Będę musiał wybrać się na poszukiwania do którejś z nich. Empik przyciąga mnie głównie tym, że jest zawsze "po drodze" a do MM czy S muszę specjalnie jeździć. Ja jeśli kupuje nowe płyty to raczej staram się osobiście bo liczę, że będzie taniej i szybciej a poza tym ma to swój klimat Jak się okazuje niestety nie zawsze tak jest;/ Również dodaję do polecanych;)
OdpowiedzUsuńA widzisz! Jeśli chcesz kupić jakiś album to odwiedź MM albo S - możesz liczyć na ceny niższe o ok 5-20zł. Soulfly akurat jest tańszy o 5zł ale np. widziałem, że nowy Opeth i Dream Theater w sieciówkach kosztowały w okolicach 39,99 a w E 59,99;) Różnica jest odczuwalna. Ja jeszcze przed zakupem zawsze odwiedzam allegro, ebaya i angielskiego amazona(chociaż też wolę osobiście kupować). Często zdarza się taka sytuacja, że lepiej zamówić z internetu bo z przesyłką wyjdzie taniej niż na miejscu w sklepie (albo za takie same pieniądze jak za zwykłą u nas można stamtąd mieć deluxe:).
OdpowiedzUsuń