Można zaryzykować stwierdzenie, że 12 lipca 1962 to jedna z ważniejszych dat w historii rocka. Właśnie tego dnia w klubie Marquee debiutował zespół o nazwie Rollin’ Stones. Od tamtej daty mija właśnie 50 lat, a grupa, która zdobył popularność, jako The Rolling Stones zyskała status ikony popkultury. Nadchodzący jubileusz to doskonała okazja, aby sprawić fanom prezent i potraktować na przykład nowym albumem…
Pierwotnie na 2012 rok planowana była specjalna trasa. Agencja koncertowa Live Nation donosiła nawet, że może to być ostatnie tournée The Rolling Stones. Biorąc pod uwagę wiek członków zespołu i ich problemy zdrowotne mogło być w tym wiele prawdy – choć ja swoją drogą uważam, że Stonsi nie odpuszczą i któregoś dnia będzie ich trzeba po prostu znieść ze sceny. Na początku tego roku pojawiły się jednak kolejne newsy, informujące, że zespół nie wyruszy świętować pięćdziesiątych urodzin wspólnie z fanami. Jak wyznał Richards – „We’re just not ready”. No cóż, fani będą zawiedzeni, ale chyba każdy zdaje sobie sprawę, że upadek z palmy nie należy do najprzyjemniejszych przeżyć, szczególnie, gdy ma się szósty krzyżyk na karku. Gitarzysta ponoć nadal odczuwa negatywne konsekwencje związane z operacją, jaką przeszedł w 2006 roku i potrzebuje więcej odpoczynku. Dodatkowo ostatnio muzyk ponownie trafił pod nóż (a dokładniej pod laser), aby poddać się operacji oka. Tak, więc na razie jeden z liderów formacji musi raczej skupić się rekonwalescencji, a nie na podróżowaniu po świecie. Widmo braku koncertów nie oznacza jednak całkowitej bezczynności, a często wręcz sprzyja innym formom aktywności. Tym razem panowie postanowili zająć się czymś (teoretycznie) mniej ryzykownym i spotkali się na wspólne jammowanie.
Muzycy zebrali się pod koniec ubiegłego roku i grali
wspólnie podczas sesji trwającej kilka dni. O całym zdarzeniu ponownie
wypowiedział się gitarzysta, który wyznał, że było to wspaniałe przeżycie i
wszystko układało się idealnie. Seniorzy do tego stopnia zapalili się do
współpracy, że planują ponowne spotkanie w kwietniu, które tym razem odbędzie
się już w studiu. Co prawda od takiej informacji jeszcze daleka droga do
potwierdzenia nagrywania kolejnego albumu. Wieści płynące z obozu The Rolling
Stones brzmią jednak bardzo optymistycznie. Muzycy starają się niczego jeszcze
nie przesądzać, ale w ich wypowiedziach słychać chęć wspólnego grania. Ponownie głos zabrał Richards- „ We
will just get the boys together again then and maybe cut a side”. Wygląda,
więc na to, że fani z okazji 50 urodzin grupy mogą otrzymać nawet lepszy
prezent niż jubileuszowa trasa. Od wydania A Bigger Bang minie niedługo 7 lat i
biorąc nawet pod uwagę częstotliwość nagrywania nowych albumów nadchodzi
właśnie pora na premierę kolejnego krążka. Ciężko przewidzieć jak będzie
prezentowało się (ewentualne) nowe wydawnictwo. Wspomniana już A Bigger Bang
zebrała sporo pozytywnych recenzji, ale 7 lat w muzyce to cała wieczność z
Stonsi też nie stają się, co raz młodsi. Tak, więc może trasa koncertowa, która
teraz jest już przesuwana na 2013 rok byłaby zarazem tournée jubileuszowym, jak
i promującym nowy album. Prawdopodobnie przejawia się tu obecnie moja bujna
fantazja, ale taka perspektywa przedstawia się naprawdę zachęcająco. Co więcej
sami muzycy podkreślają, że to 2013 rok jest właściwą datą na rocznicowe
koncerty, bo to właśnie w 1963 wykrystalizował się podstawowy skład zespoły,
gdy do ekipy dołączył perkusista Charlie Watts. Takie wytłumaczenia brzmią
dosyć pokrętnie i mają na celu raczej zachowywanie pozorów.
Tym bardziej, że The Rolling Stones przygotowują także coś
dla tych wszystkich, którzy czują się rozczarowani brakiem specjalnych obchodów
okrągłych urodzin. Dokładnie 12 lipca ma ukazać się książka dokumentująca
pięćdziesiąt lat działalności grupy. Wydawnictwo ma zawierać wiele unikalnych
zdjęć, wraz z komentarzem poszczególnych muzyków. Ciekawiej przedstawia się
zapowiedz filmu dokumentującego całą historię Stonesów. Szkoda, że w czasach,
kiedy zespół wspinał się na szczyt popularności nie było wszechobecnych dziś
iPhonów i komórek z wbudowaną kamerą. Wówczas
rzeczywiście moglibyśmy otrzymać zapowiadany przez wydawcę obraz, który
najłatwiej opisać hasłem drugs, sex and rock’n’roll. W związku z niedostatkami techniki,
jakie wówczas panowały otrzymamy z pewnością bardziej grzeczny obraz zespołu,
jednak mimo to może być ciekawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz